Imigranci byli, są i będą obecni w
każdym społeczeństwie. To chyba jedna z tych rzeczy, których
możemy być w życiu pewni. Przyczyny ich migracji są różne,
zaczynając od poszukiwania możliwości realizacji własnych marzeń,
chęci zmiany czegoś w swoim życiu, a kończąc na konieczności
spowodowanej sytuacją społeczną, polityczną w danym kraju. Zdarza
się, że to ostatnie zmusza ludzi do nielegalnego pobytu w obcym dla
nich społeczeństwie (to zdanie brzmi nieco dziwnie, ale zabrakło
mi odpowiednich słów. Na szczęście wszyscy wiedzą, o co chodzi,
więc who cares?)
Treść:
Płynący do Stanów Zjednoczonych
statek, na którego pokładzie znajdują sie nielegalni imigranci z
Chin, tonie niedaleko swojego docelowego miejsca. Części pasażerów,
wraz z odpowiedzialnym za ich przemyt Kwanem Angiem, zwanym także
Duchem, udaje się dotrzeć do brzegu. Kiedy szmugler znika gdzieś w
Nowym Jorku, ekipa Rhyme'a ma za zadanie ująć uciekiniera, zanim
ten dotrze do ocalałych z katastrofy Chińczyków. Imigrantom grozi
śmierć, bowiem przemytnik nie spocznie, póki nie zabije każdego,
kto mógłby go zidentyfikować.
W poszukiwaniach Ducha Rhyme'owi pomaga
Sonny Li, z którym kryminolog nawiązuje wspaniałą przyjaźń.
Chociaż w pierwszej chwili muszę przyznać, że ten mężczyna
działał mi na nerwy, jego zachowanie wydawało mi się nieco
podejrzane to z czasem zaczynałam sie do niego przekonywać i jego
współpraca z Lincolnem i spółką przestała mi przeszkadzać.
Wrażenia:
„Kamienna małpa” to moje czwarte
spotkanie z duetem Rhyme - Sachs i niestety muszę przyznać, że
póki co moim zdaniem jest to najsłabsza część cyklu. Już od
pierwszych stron domyślałam się, że nie będzie to łatwa
lektura, ale oczywiście dałam jej szansę. Pan Deaver zrobił na
mnie świetne pierwsze (i drugie, może nawet i trzecie) wrażenie,
więc tak łatwo go nie skreślę, ale przez tę historię naprawdę
przebrnęłam z lekkim znudzeniem.
Temat dotyczący przemytu ludzi,
kultury Azjatyckiej zupełnie mnie nie zainteresował. Nie, nie mam
nic do Azjatów. Jeśli ktoś mnie dobrze zna, wie, że akceptuję
człowieka bez względu na pochodzenie, kolor skóry, orientację
seksualną itp Prosta zasada - dopóki jesteś dobrym człowiekiem,
nie widniejesz na mojej czarnej liście. Ale kultura Azjatycka to
kompletnie nie moja bajka.
Plusem „Kamiennej małpy” jest to,
że mimo iż autor podaje nam tożsamość przestępcy, to właściwie
wcale nie wiemy, kim on tak naprawdę jest. Można podejrzewać
każdego ocalałego pasażera statku. A jeśli ktoś czyta sporo
kryminałów (albo po prostu jest inteligentny), wie, że Duchem
mógłby być również ktoś, kto oficjalnie został uznany za
martwego.
Podsumowanie:
Nie powiem, że książka jest słaba,
bo nie jest. Mimo że tematyka nie bardzo przypadła mi do gustu,
mimo że momentami gubiłam się, kto jest kim (Sung, Chang -
wszystkie nazwiska brzmią identycznie), to przeczytałam ją dość
szybko. Ale nie będę jej jakoś szczególnie polecać. Co
oczywiście nie oznacza, że jeśli planujecie zapoznać się z
przygodami Lincolna Rhyme, możecie ją ominąć. Nie możecie! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz