Żyjemy w czasach, kiedy
niemalże wszystko, co robimy i gdzie się znajdujemy, musi zostać
udokumentowane. Na zdjęciach. Na nagraniach. Niekoniecznie w ramach
pamiątki. Bardziej w celu pochwalenia się tym przed dziesiątkami,
setkami czy nawet tysiącami ludzi, korzystających z portali
społecznościowych. Chcemy podzielić się z nimi swoim życiem,
chociaż właściwie nie dzieje się w nim nic szczególnego i
większości to nawet nie interesuje. Co z tego? Aparat, kamera są
nieodłączonym częściami naszego życia. Nawet kupując nowy
telefon często nie zwracamy uwagi na inne jego dane techniczne poza
tym jednym: rozdzielczość aparatu. Bo musimy pstrykać zdjęcia.
Musimy nagrywać wideo, na których nie zawsze znajduje się to, co
przywołuje uśmiech na naszej twarzy.
W ciągu sześciu
miesięcy w Toruniu zaginęło pięciu młodych mężczyzn. Ostatni
raz każdy z nich widziany był w okolicach bulwaru, potem ślad po
nich zaginął. Sprawą zajmuje się komisarz Maciej Gorczyński wraz
z zaprzyjaźnioną jasnowidz, Sylwią Trojanowską. Jedyną
wskazówką, jaka może doprowadzić ich do znalezienia mordercy są
nagrania oraz kartka ze świątecznymi życzeniami, które otrzymują
rodziny zaginionych. Wkrótce trafiają na Fundację LifeTrans,
której założycielem jest jeden z profesorów Collegium Medicum.
Pani Falkowska stworzyła
świetnych bohaterów. Nie przerysowała ich, co niektórym autorom
niestety (chociaż nie zawsze jest to minus) się zdarza. Komisarz
Gorczyński został przedstawiony jako mężczyzna prowadzący
podwójne życie, jednak ma z tego powodu wyrzuty sumienia. Wie, że
źle robi. Wie, że jego żona nie zasługuje na takie traktowanie,
ale jak to w życiu bywa... Serce nie sługa. O Sylwii również nie można powiedzieć nic złego. Jest wyrozumiała, chętna do pomocy, chociaż w jednej sytuacji trochę powiało głupotą z jej strony :)
Autorka postawiła na
bardzo krótkie rozdziały, opisane datą i miejscem, w którym w
danym momencie dzieje się akcja. Narracja prowadzona jest z
perspektywy Sylwii oraz Macieja, dzięki czemu bardziej możemy
utożsamić się z bohaterami, wczuć się w sytuację, w której się
znajdują. Niekiedy odnosiłam wrażenie, że głównym tematem
„Nagrania” nie było śledztwo, a relacje pomiędzy dwójką
głównych bohaterów, ale ani trochę nie przeszkadzało mi to w
czytaniu.
„Nagranie” to
naprawdę dobra powieść. Taka, którą pochłania się strona za
stroną, chociaż masz na głowie jeszcze inne obowiązki.
Zakończenie nie należy do najbardziej zaskakujących, w pewnym
momencie można domyśleć się, kto za tym wszystkim stoi, ale nie
wpływa to na ocenę całokształtu.
Ocena: 9/10
za egzemplarz dziękuję

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz