środa, 11 października 2017

#25 Motylek by Katarzyna Puzyńska

Znalezione obrazy dla zapytania motylek puzyńska

Motyl. Stworzenie należące do gromady owadów, chociaż samo pojęcie „owad” kojarzy się raczej z brzydkim, latającym i brzęczącym czymś. A motyl? Motyl przywodzi na myśl coś zupełnie innego. Coś przeciwnego. Te małe stworzenie przechodzi przez kilka etapów rozwojowych, by w końcu stać się budzącym podziw dorosłym imago. Jest piękny. Jego różnobarwne skrzydełka sprawiają, że chciałoby się go złapać, zamknąć w słoiku i patrzeć na niego dzień w dzień. Jest delikatny. Tak łatwo można go zranić, skazać na przedwczesną śmierć. Może dlatego schwytanie go nie jest takie proste? Może to piękne stworzenie świadome jest zagrożenia, które czyha na nie na każdym kroku? 
Treść:
Po sprawie rozwodowej Weronika Nowakowska przeprowadza się do Lipowa. Wkrótce w tej spokojnej wsi dochodzi do niecodziennych zdarzeń. Miejscowa fryzjerka znajduje ciało zakonnicy. Początkowo wydaje się, że to zwyczajne potrącenie, jednak policja szybko dochodzi do wniosków, że ktoś przejechał kobietę celowo. Co więcej, została ona zabita wcześniej, a sprawca prawdopodobnie, żeby nie budzić żadnych podejrzeń mieszkańców wsi, upozorował wypadek. Kilka dni później ginie kolejna osoba. Czy obie ofiary są ze sobą powiązane? A może było ich więcej niż dwie? Policja musi znaleźć sprawcę, zanim ten pozbawi życia kolejną osobę.

Wrażenia:
Akcja powieści podzielona jest na czasy teraźniejsze, w których skupiamy się na wydarzeniach w Lipowie oraz przeszłość, w której poznajemy małżeństwo, Mariannę i Zygmunta. Nie czyta się tego źle, chociaż w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, co te wątki mają ze sobą wspólnego. Dwie różne historie, niepowiązane ze sobą postacie. O co chodzi? Gdzie jest cecha wspólna? Ale w pewnym momencie oba wątki się ze sobą łączą, więc wiadomo już że nie jest to żadne odwrócenie uwagi.

Zacznę od początku... Przebrnięcie przez pierwsze strony (w sumie nie tylko pierwsze) było dla mnie swego rodzaju męczarnią. Za dużo postaci w tak krótkim czasie. Tak jakby autorka chciała przedstawić wszystkich od razu, całą wioskę, żeby później sobie nie zawracać tym głowy. Rozumiem zabieg. Pisząc już na samym początku kilka słów o każdym ważniejszym mieszkańcu Lipowa, pani Kasia chciała nam ułatwić poznawanie historii, skupienie się na niej. Niestety mnie to zgubiło i przez sporą część książki nie wiedziałam, kto jest kim. No dobra, może nie było aż tak zle. Jak się człowiek skupi to z czasem da się połapie, żee Ewelina to fryzjerka, a Marek aka Młody to jej mąż itd Mimo wszystko wolę stopniowe wprowadzanie postaci. Nawet jeśli przedstawienie jej ma chwilowo spowolnić akcję. A właściwie to da się zrobić tak, żeby taki fragment nie wybił czytelnika z transu.

Ogólnie historia jakoś mało mnie zainteresowała. Były rzeczy, których chciałam się dowiedzieć, chciałam rozwiązać sprawę, odkryć, kto jest mordercą, ale mimo to nie mogłam się wciągnąć w całe to śledztwo. Jak dla mnie trochę za wolno wszystko się działo. Albo za mało? A może za dużo? Nie wiem, po prostu coś sprawiało, że nie czytałam tej książki tak, jak bym tego chciała, czyli z ogromnym zainteresowaniem, które nie pozwala Ci odłożyć książki. Nie będę też ukrywać że opuszczałam niektóre fragmenty. Chciałam jak najszybciej przeskoczyć do momentów, które bardziej mnie zainteresują i... chyba chciałam jak najszybciej skończyć tą książkę.

Postacie. Postacie. Postacie. Tyle ich było, a chyba nie potrafię wskazać takiej, którą bym polubiła. W każdym mnie coś irytowało. A nawet jeśli nie irytowało, to po prostu nie było nic, co wzbudzałoby moją sympatię do tej konkretnej osoby. Komisarz Klementyna Kopp chwilami działała mi na nerwy chyba najbardziej ze wszystkich, a właściwie to jej ciągłe "Stop. Czekaj". Ale cóż, ludzie mają różne głupie, charakterystyczne dla siebie zwroty i nic z tym nie zrobimy. Ewentualnie Daniel Podgórski wydał mi się najbardziej spoko postacią. Jeśli miałabym wybierać to własnie z nim bym się zakumplowała.

Jedynym plusem jest dla mnie zakończenie i sposób, w jaki autorka do niego prowadzi. Każdy jest podejrzany. Możesz wskazywać po kolei swoje typy, a mordercą i tak okaże się ktoś, kogo nie brałeś pod uwagę. No bo jak to? To mi się podoba. To w książkach lubię. Kiedy czytelnik ma możliwość snucia przeróżnych teorii, oskarżania dosłownie wszystkich pojawiających się bohaterów, a koniec końców i tak nic z tego nie wyjdzie, bo autor/ka postanawia go zaskoczyć.

Podsumowanie:
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Puzyńskiej i chyba na razie wstrzymam się z kolejnymi. Może jeszcze kiedyś dam jej szansę. W końcu to, że jedna powieść nie przypadła mi do gustu, nie oznacza, że reszta również mi się nie spodoba. Ale raczej nie stanie się to w najbliższym czasie.

Ocena: 4/10

4 komentarze:

  1. Przymierzam się do książek Puzyńskiej od jakiegoś czasu i jakoś zebrać się nie mogę. Może poczekam aż uzbeiram całą serię z kiosku :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po wielu pozytywnych recenzjach i poleceniach w koncu sie za nią zabrałam i jak widać mnie nie zachwyciła :) Ale Tobie może się spodoba :)

      Usuń
  2. Szkoda, że książka Cię rozczarowała. Ja bardzo lubię tę serię :)

    OdpowiedzUsuń